piątek, 22 lipca 2016

Andaluzja - początek (informacje praktyczne)

Trzy tygodnie urlopu, istne szaleństwo – najczęściej słyszeliśmy właśnie taki tekst, gdy po raz pierwszy opowiedzieliśmy o naszych planach rodzinie i znajomym. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że te 21 dni to na Andaluzję zdecydowanie… za mało! 
Wróćmy jednak do genezy, a ta sięga zamierzchłych czasów, jeszcze gdy na świecie nie było Eryka. Południe Hiszpanii to nasze prawdziwe marzenie. Odkąd sięgam pamięcią, chcieliśmy zobaczyć Alhambrę i inne cuda arabskiej architektury, których naprawdę sporo można odnaleźć w Andaluzji. Do tego dochodzi jeszcze perspektywa odpoczynku – czy to nad Oceanem Atlantyckim, czy też nad Morzem Śródziemnym.
Gdy bodaj w czerwcu 2015 r. zdecydowaliśmy, że kolejny rok to będzie rok Andaluzji, nie było już odwrotu. Teraz albo nigdy!
Conil de la Frontera

Małpy z Gibraltaru

Plan podróży
Od początku wiedzieliśmy, że obowiązkowo będziemy chcieli na parę noclegów zatrzymać się w trzech miastach. Chodzi oczywiście o Sewillę, Granadę i Cordobę. Ostatecznie ta ostatnia została wykreślona z listy must see (przynajmniej mamy powód, by jak najszybciej wrócić na południe Hiszpanii), ponieważ uznaliśmy, że 6 noclegów, które chcieliśmy poświęcić na city break to jednak trochę mało na tyle ciekawych miejsc. No dobra, skoro miasta ustalone, to teraz trzeba było pomyśleć nad miejscowościami leżącymi przy plażach. Costa del Sol – im dłużej czytałem o tym wybrzeżu, tym bardziej  byłem rozczarowany. Wielkie kurorty pełne żądnych słońca turystów, głośne imprezy, betonowe hotele i ścisk na plaży – nie brzmi ciekawie. Na szczęście nie jest tak źle. Wystarczy trochę poczytać i można znaleźć spokojniejsze miejsce. W naszym przypadku była to Nerja. Ale prawdziwym hitem (piszę to już z perspektywy zakończonych wojaży po Andaluzji) okazało się Costa de la Luz. To wybrzeże ciągnie się mniej więcej od Gibraltaru w kierunku granicy z Portugalią. Jakże różni się ono od Costa del Sol. Przede wszystkim jest dużo spokojniej, mniej komercyjnie i bardziej hiszpańsko (na wybrzeżu tym bardzo często wakacje spędzają Hiszpanie). W zasadzie spokojnie możecie wybierać niemal każdą miejscowość znajdującą się pomiędzy Tarifą a Conil de la Frontera i nie będziecie żałować. My wybraliśmy to ostatnie miasteczko i co tu dużo mówić, cały czas wspominamy przy różnych okazjach – „tęsknię za Conil…”.

Nerja

Konkrety
Żeby ogarnąć to co zaplanowaliśmy konieczne było wypożyczenie samochodu. Tu gorąco polecam wypożyczalnię Marbesol (samochód wzięty z lotniska w Maladze i tam też oddany). Trzy tygodniowe wypożyczenie to koszt 300 euro (w opcji all inclusive, czyli z pełnym ubezpieczeniem – bez wkładu własnego z możliwością wjechania na Gibraltar i do Portugalii + wliczony już w tę kwotę fotelik dziecięcy). W tej cenie otrzymaliśmy niemal nową Skodę Fabię z licznikiem wskazującym ledwie półtora tysiąca przejechanych kilometrów.
A żeby w ogóle myśleć o samochodzie, wpierw trzeba utrafić bilety lotnicze w akceptowalnej cenie. Z Warszawy do Malagi lata dwóch przewoźników – Ryanair i Norwegian (można też szukać lotów czarterowych). Nam udało się upolować bilety w tej pierwszej linii lotniczej. Koszt uwzględniający dwa bagaże rejestrowane (nadawane do luku) – każdy do 20 kg (+ standardowo wliczone w cenę bagaże podręczne o wymiarach 55 x 40 x 20 cm) to 2070 zł.

Alhambra

Skoro transport mamy ogarnięty, czas rozejrzeć się za hotelami. Tu jak zwykle naszym sprzymierzeńcem jest nieoceniony serwis booking.com. A zatem:
Conil de la Frontera – Hotel Diufain (8 noclegów) – 2094 zł
Sewilla – Hotel Plaza Santa Lucia (3 noclegi) – 844 zł
Granada – Hotel Molinos (3 noclegi) – 929 zł
Nerja – Apartamentos Chimenea – Playa (6 noclegów) – 1876 zł
Malaga – Hotel Holiday Inn Express (1 nocleg) – 335 zł
Oczywiście można znaleźć tańsze noclegi (droższe oczywiście też), ale nam zależało na obiektach dobrze umiejscowionych – czy to względem plaż, czy miejsc do zwiedzenia w miastach, a i podróżując z małym dzieckiem, chcieliśmy wypoczywać w komfortowych warunkach.

Giralda - Sewilla

Gibraltar

Odwiedzone miejsca (godne polecenia), gdzie musieliśmy zapłacić np. za bilet wstępu
Gibraltar (wjazd i zjazd kolejką Cable Car) – 33,50 funtów
Ronda (muzeum i arena corridy) – 14 euro
Isla Magica w Sewilli (wraz z wejściówką do Aqua Magica) – 54 euro (dziecko do 3 lat wchodzi za darmo)
Katedra Najświętszej Marii Panny + Giralda (Sewilla) – 18 euro (dziecko wchodzi za darmo)
Alkazar (Sewilla) – 19 euro (dziecko wchodzi za darmo)
Metropol Parasol (Sewilla) -  2,70 euro (dziecko wchodzi za darmo)
Seville Aquarium (Sewilla) - 30 euro (dziecko do 3 lat wchodzi za darmo)
Alhambra (Granada) – 30,80 euro (najlepiej rezerwować z wyprzedzeniem przez Internet) (dziecko wchodzi za darmo)
City Train (Granada) – 16 euro (dziecko wchodzi za darmo)
Muzeum Inkwizycji (Granada) – 5 euro 
Cueva de Nerja (Nerja) – 20 euro (dziecko wchodzi za darmo)
Tivoli World (Benalmádena, Málaga) – ok. 60 euro

Ronda

piątek, 1 stycznia 2016

Podsumowanie 2015 r. i plany na 2016 r.

Pod względem podróżniczym miniony rok okazał się całkiem dobry. Sezon podróżniczy rozpoczęliśmy na początku kwietnia krótkim wypadem do Budapesztu. Było to dla nas interesujące przeżycie, głównie z uwagi na zbuntowanego 3 – latka, jakim okazał się na tym wyjeździe Eryk. Na szczęście Budapeszt to jedno z tych miast, które uwielbiamy i pewnie jeszcze nie raz je odwiedzimy.


Początek czerwca to z kolei tygodniowe wakacje na Majorce. Gdyby nie to, że Eryk złapał na tym wyjeździe grypę żołądkową, to byłaby to nasza najfajniejsza podróż 2015 r., bo Paguera i sama wyspa są cudowne.


W minionym roku rozbiliśmy wakacje na dwie części – tydzień to wspomniana wcześniej Majorka, a potem, w lipcu, postanowiliśmy dać szansę naszemu polskiemu Bałtykowi. Karwia, bo właśnie tam się udaliśmy, to pierwsza wielka miłość naszego 3 – latka (pozdrowienia dla Natalii :-), co oznaczało całą masę wspólnych zabaw na plaży i w morzu oraz odwiedziny niesamowitego Sea Parku w Sarbsku. 


Sezon wakacyjny zamknęliśmy dokładnie w ostatni weekend sierpnia - w Szczyrku. Cały czas miło wspominamy wjazd wyciągiem krzesełkowym na Skrzyczne.


Rok 2015 zamknęliśmy podobnie jak go otwieraliśmy, czyli city breakiem. Tym razem jednak był to wyjazd bez Eryka. Na początku października mieliśmy okazję zobaczyć słynną Barcelonę i byliśmy naprawdę oczarowani. Klimat miasta, dzieła Gaudiego i patatas bravas – po prostu musimy tam wrócić, może następnym razem z synem?


A co w 2016 r.? Wygląda na to, że wyjazdów będzie mniej, a to za sprawą próby realizacji kolejnego z naszych marzeń – zwiedzenia Andaluzji. Szykujemy się na 3 – tygodniowe wakacje, podczas których chcemy i wypocząć (Costa de La Luz, Costa del Sol) i pozwiedzać (Sewilla, Granada). Ale to dopiero na przełomie maja i czerwca. 
Czy będzie coś jeszcze? Pewnie tak, bardzo byśmy chcieli ponownie odwiedzić Beskid Śląski, a także zorganizować jakiś city break. Zobaczymy jakie będą promocje na bilety lotnicze i gdzie dane mi będzie jeździć w delegacje.


Wszystkim naszym Czytelnikom życzymy udanego Nowego Roku!