piątek, 18 września 2015

Beskid Śląski z dzieckiem? TAK!

Wyjazd z dzieckiem w góry? Wielu rodziców, gdy o tym myśli, puka się znacząco w czoło. Zupełnie niepotrzebnie :-) Oczywiście jest to inny rodzaj wyzwania niż wycieczka nad morze, jednak wystarczy tylko trochę się do tego przygotować i okazuje się, że nie takie te góry straszne jak się może wydawać.

Dowodem na to niech będzie nasza kolejna, tym razem krótka, bo obejmująca tzw. przedłużony weekend wyprawa właśnie w góry, a konkretnie do Szczyrku, czyli w Beskid Śląski. A że w ten sposób  mieliśmy okazję pożegnać też wakacje 2015 r. – tym większą mieliśmy chęć i motywację, by aktywnie i radośnie spędzić ten czas.

Baza noclegowa w Szczyrku jest naprawdę imponująca, więc myślę, że dla każdego coś się znajdzie. Jeśli jednak cenicie sobie spokój, szukajcie kwater w pewnej odległości od głównej ulicy. My znaleźliśmy nocleg przy deptaku – z jednej strony cisza i piękny widok na góry, z drugiej – wszędzie blisko.

Jeśli chodzi o atrakcje, to od początku nastawialiśmy się na takie, które będą dostępne dla Eryka. W piątek postanowiliśmy zobaczyć Przełęcz Karkoszczonka (729 m n.p.m.). Generalnie droga nie jest trudna, choć w pewnym momencie Eryk korzystał z pleców taty („na barana”) – zwłaszcza ostatni odcinek, gdzie trochę się idzie pod górę. Ważna sprawa – mimo, że przez długi czas jest asfalt, ostatni odcinek drogi nie nadaje się raczej na wózek, chyba że z porządnymi, gumowymi oponami. Nosidełko albo dziecko „na barana” sprawdzą się lepiej.
Gdy już doszliśmy, czekał nas upragniony odpoczynek w Chacie Wuja Toma. Z tego miejsca można wyruszyć na kolejne szlaki, my jednak właśnie tutaj postanowiliśmy zakończyć nasz górski spacer. 


Na sobotę zaplanowaliśmy największą atrakcję tego wyjazdu, czyli wjazd kolejką krzesełkową na Skrzyczne (1257 m n.p.m.), czyli na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Trasa podzielona jest na dwa odcinki – pierwszy pokonuje się na dwuosobowym krzesełku, natomiast drugi na czteroosobowym. Iwona w pierwszej chwili była nieco sceptyczna, ale dała się przekonać. Ustaliliśmy tylko, że będzie jechała przed nami, tak by Eryk nie musiał się odwracać, by ją widzieć. Wejście na krzesełko okazało się dziecinnie proste :-), a nasz syn całą drogę był grzeczny, nie wiercił się, a jazda kolejką była dla niego niczym wysoka huśtawka. Drugi odcinek w tej sytuacji to już była przysłowiowa pestka.



Zarówno podczas jazdy kolejką jak i z samego szczytu rozciąga się przepiękny widok – na Szczyr i całą okolicę. Pogoda była piękna, a przyroda zachwycała swoimi kolorami. Jadąc na krzesełkach widziałem parę rodzin, które z nieco starszymi dziećmi niż Eryk zdecydowało się wejść na Skrzyczne na piechotę. Dla nas to melodia przyszłości, ale na pewno spróbujemy kolejnym razem!



Niedziela to dzień, w którym mieliśmy wracać do domu, jednak korzystając z cudownej pogody postanowiliśmy jeszcze przed południem zaliczyć ostatni szlak – chcieliśmy zobaczyć Sanktuarium na Szczyrkowskiej Górze Błogosławieństw, skąd także można podziwiać całkiem ładne widoki (zwłaszcza na Skrzyczne). Dodatkowo to kolejna trasa, która nadaje się dla 3 – letniego dziecka. 
Droga do Sanktuarium jest bardzo prosta, cały czas bardzo łagodnie idzie się pod górę, spokojnie można też dostać się tu z wózkiem.

Będąc w Szczyrku warto też zainteresować się regionalną kuchnią. Można trafić na naprawdę smaczne dania takie jak kwaśnica albo szubienica (tak, to to co na zdjęciu poniżej).


Z uwagi na katar Eryka odpuściliśmy sobie basen – z tego co sprawdzałem w internecie, w okolicy są co najmniej dwa – w Wiśle (Hotel Gołębiewski) oraz w Istebnej. Cóż, następnym razem :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz